sobota, 5 stycznia 2013

bad things good people.

Po pierwsze to marznę. Zimno w tym mieszkaniu. Po drugie to jestem głodna. Zjadłam chyba 100 kg słodyczy dzisiaj, including krówki i czekoladowe ptasie mleczko i snickersa marki lidl (całkiem wporzo). I jestem głodna. I mam depresję, i nic nie zrobiłam.
Czuję się zawieszona w przestrzeni, nic do mnie nie chce dotrzeć, nic mi się nie chce robić, najchętniej bym się rozproszyła na takie miliony malutkich kawałeczków. Głupio trochę no. 
A miałam takie silne postanowienie nie marudzić. I nie być smutna przez jakieś bzdury. No, ale jestem. I nic nie zrobiłam, boże, jak mnie to boli. Zmarnowałam dzień, autentycznie. Jeszcze by mnie to tak nei bolało, gdybym koniecznie nie musiała się zabrać za takie tam. W zasadzie to nie zdążę, nie ma opcji. Nie wiem, nic mnie nie motywuje, żeby się przykładać. No nic, naprawdę. Taki lekki ból życia tylko. To może się za coś wezmę. Po co spać, nawet spać mi się nie chce. Tzn, to byłoby najlepsze co by mi się przytrafiło (tzn, tak, spanie), ale nie mam motywacji, żeby się położyć, bo i tak nie usnę. Eh.