środa, 26 sierpnia 2015

why the fuck would you take a photo of yourself?!

Wracam w wielkim stylu. Dzisiaj tak sobie chciałam w temacie eeee, w sumie nie wiem jak to nazwać, ale może określę to roboczo jako swego rodzaju internetowej popkultury. No to nie jest fortunne określenie, ale może  przejdę do rzeczy, to trochę rozjaśnię.

Po pierwsze - foteczki. W sumie od kilku tygodni mam alergię na popularne "selfie". Jezu, aż mi ciarki przeszły po plecach jak pisałam to okropne słowo. Cały ten trend jest tak upośledzony, że w zasadzie nie wiem, co mam napisać. Co to ma na celu? To znaczy, ja w zasadzie wiem, co ma. Mianowicie pokazanie wszystkim, jak to się dobrze wygląda, jaki to sukces w życiu i patrzcie na mnie jestem zajebisty i mam supernowe najacze i w ogóle jest ekstra. No. Coś jak dziesiąt lat temu pokazywanie się w kościele w nowych ciuszkach, najlepiej podczas procesji w święto zwane Bożym Ciałem. Szkoda. Aczkolwiek te kościelne pokazy mody to nie jest taki przeżytek jak mogłoby się wydawać. No, wracając, człowiek to taka bestia jednak, co to lubi się pokazać. Ostatnio się tym brzydzę, ale to wynika chyba z tego, że bombardują nas takie rzeczy wszędzie dookoła. Ja sobie sukcesywnie banuję z mojego internetu osobników wykazujących takie zachowania. No ani to ładne, ani sensowne, ani nic. Zen.

Na marginesie, ja też lubię mieć uwiecznione jakieśtam chwile fajne z życia, ale w sumie mnie męczy robienie zdjęć instead of enjoying the moment. Wiecie, że jest pięknie i w ogóle, to chcę się napatrzeć, a jakieś foto no to fajnie, ale przy okazji. Ofc bez mojego ryja na pierwszym planie, to chyba jasne. W sumie analogowe aparaty były dobre, się człowiek zastanowił zanim cyknął, bo klisza droga, wywoływanie drogie, cośtam. Takie tam.

O czym to ja chciałam sobie jeszcze ponarzekać. A. O hasztagach. Słodki Jezu, znowu te ciary wstydu. Nie, że czasem nie używam, bo w sumie używam, ale damn, mam już ich też dość. Wszystko w dzisiejszych czasach jest tak po maksie eksplowatowane, że po jakimś czasie człowiek ma dość. Mam na myśli to, że każdy, kto w jakimś stopniu korzysta eekhm, z mediów społecznościowych, nie ma możliwości uniknięcia shitloadu tych wszystkich modnych internetowych dupereli. Hasztagów i selfie. Jezu, za dużo. Dobra. Ponarzekałam, czuję dobrze. No więc, ja tu pitu pitu, a mogłabym jakiś przepis zapostować, na przykład na ciasto. Z gruszkami, bo sezon. Jutro może zapostuję, pozdro!

Załączam link do fajnych tapet, o tu: fajne tapety.