sobota, 22 października 2011

omniomniomniom.

Ah. To uczucie, gdy możesz wstać później niż o 6 (czyt. o 10.30). Piękne. Inna sprawa, że dopiero teraz się ogarnęłam i planuję zabrać się za naukę. I tak bardzo nie chciało mi się wychodzić z domu, żeby zdobyć jakieś jedzenie... Już kombinowałam, co da się zrobić na obiad z bułki i kawałka kurczaka, ale w końcu się przełamałam i udałam do sklepu dla najbiedniejszych. I w sumie zrobiłam całkiem niezły obiad. Mogę się nawet podzielić przepisem! Uwaga: sałatka z tuńczyka!

Składniki: 
1 puszka tuńczyka (w sosie własnym)
2 jajka
1 puszka kukurydzy
3 ogórki konserwowe (można też kiszone)
1 cebula
1 łyżka majonezu
2 łyżki jogurtu naturalnego

Przygotowanie jest nad wyraz proste. Mieszamy razem tuńczyka, kukurydzę, ogórki pokrojone w kostkę, pokrojone i ugotowane na twardo jajka, pokrojoną cebulę. Potem mieszamy razem majonez z jogurtem naturalnym, dorzucamy sól i pieprz do smaku. Omniomniomniom. Proste, smaczne i w miarę niskokaloryczne.

No. Poza tym znalazłam w biedrze herbatkę zieloną z ananasem (w torebkach) za 2 złote. True story, 40 torebek i jest naprawdę dobra. Potrzebowałam zielonej herbaty w torebkach, bo ostatnio jestem zbyt leniwa, żeby robić sobie sypaną. No i mam. I jest dobra. Taaak.
Muszę się uczyć, omajgad.

środa, 19 października 2011

niedospanie.

Trochę jakaś niedospana jestem ostatnio. Walka z takim stanem rzeczy jest trudną walką. Wstawać rano na 7.30 trzeba... (w okolicach godziny 5.50). Wczesne wstawanie boli. Trzeba wyjść spod kołdry i koca, a potem co chyba jeszcze gorsze, trzeba wynurzyć się z pokoju. Zwykle zastaję uchylone okno w kuchni, więc zamarzam i muszę owijać się w szlafrok. Śniadanie, etc, etc i trzeba wyjść na ten ziąb.  Na uczelnię idę jak zombie, potem przez chwilę czuję się rześko (to chyba za sprawą energii towarzystwa). I nadchodzi kryzys. Spać w dzień nie chcę, bo potem czuję się jak szmata. No i tak sobie wegetuję, nadchodzi wieczór, godzina 22, a mnie nie chce się spać, mogę siedzieć. Such is life. Ale jak za chwilę się położę to usnę jak niemowlę. No. Bo spać iść już muszę, bo trzeba wstać o 5.50...

niedziela, 9 października 2011

tak bardzo nie.

Tak bardzo muszę się uczyć, a tak bardzo mi się nie chce. Dlatego między innymi sobie piszę. W ogóle to o, rok szkolny w pełni. Z takich tam nowości w moim życiu. Na studiach mam teraz przedmioty w blokach dwu- albo trzytygodniowych. No i aktualnie męczę parazyty od 2 tygodni. W sumie to nawet mi się podobały bardzo na początku. Potem trochę mniej, bo męczenie czegoś dzień w dzień trochę się nudzi jednak. Mimo wszystko, trzeci rok chyba ma to do siebie, że jest wreszcie sporo ciekawszy niż rok drugi... Oglądamy sobie pasożyty, barwimy bakterie na szkiełkach, jest fajnie. Czasem nawet mam ochotę się uczyć. Eee tak.

No i teraz popijam sobie kawę. I tak bardzo muszę się uczyć, a tak bardzo mi się nie chce. Mogłabym wyjść z domu, żeby się obudzić, ale nieeee, jest zimno. Poza tym nie mam dokąd. DO KOŚCIOŁA, W KOŃCU DZIŚ NIEDZIELA. Nie no, nie, może nie. O, a może na wybory. Ale nie, nie mam papierka, nie mogę głosować. W sumie nawet gdybym mogła, to nie byłby wystarczający powód do wyjścia z domu. W ogóle, co do tych wyborów, jaki flejm wszędzie. Na fejsbuku jakieś napinki, że "idźcie na wybory, ja tam byłem, obywatelski obowiązek, nie idziecie na wybory = nie macie prawa narzekać ebuebuebuebu, nie głosuj na pis, bo to JA mam rację i wiem najlepiej, zabierz babci dowód, argahahdahsdasdfsasa". Chłoodno. W zasadzie to mnie to bawi. No, a z drugiej strony budzi się we mnie taki mały hejter ;) Wszyscy się chwalą swoją wysoką świadomością obywatelską i znajomością polskiej polityki. Kurde, jaki to będzie piękny kraj, jak będą tak ładnie głosować i wybierać słusznych ludzi na słuszne stanowiska. Seeerio.