No mogłabym coś napisać o studiach. Blablabla, no fajnie jest! Tzn, uczę się teraz dermatologii, jest w sumie spoko, chyba najlepiej ogarnięte zajęcia jak do tej pory. No ale doobra, nie będę przynudzać, kogo to właściwie obchodzi.
Pomalowałam paznokcie, piję sobie zieloną herbatkę i nie chce mi się uczyć, czyli standardzik. Tak sobie myślę, że obejrzałabym albo "Love Actually" albo "Four Weddings and a Funeral" i pewnie obejrzę, acz nie dziś, dziś muszę się uczyć. No i pewnie sama obejrzę, bo kto by chciał oglądać ze mną po raz n-ty te same filmy. A są takie ładne. Na pocieszenie słucham sobie piosenków:
No. Ładne, nie? To pewnie przez tą jesienną aurę. I pierwszy śnieg. Cholera w jesieni wszystko byłoby fajne, gdyby była cieplejsza. Zima też byłaby super, gdyby nie temperatury na minusie. Chociaż to jest tak, że ja w zasadzie lubię te minusowe temperatury i śnieg lubię, tylko tak bardzo marzną mi łapki. Do bólu no aż cholera jasna. Ale Raynaud chyba nie mam, nie sinieją nic a nic. Tylko bolą. No i nie lubię marznąć o nie.
O i w ogóle ostatnio chyba się pozbyłam natręctwa, które kazało mi sprawdzać ile ważę minimum raz dziennie. Odchył o 1 kg w górę wielce mnie zawsze zasmucał. Teraz nie mam wagi, więc problem solved. Ale zaczęłam chodzić na taniec brzucha, więc mówię sobie, że się przecież ruszać. I ta czekolada gorzka z pomarańczą z biedry wcale nie sprawi, że będę grubasem, right?
Na pocieszenie druga wersja powyższego kawałka, która też mi się podoba. Była w soundtracku fajnego filmu i to dlatego pewnie. O, proszę.
Btw, zastanawiam się czy już kiedyś tej muzy tu nie wrzucałam, tudzież czy nie pisałam o tychże filmach, bo te stany nostalgii nawracają do mnie corocznie. Chciałam napisać, że jak łuszczyca na wiosnę/jesień, no ale może powinnam się powstrzymać od aluzji do rzeczy, których się aktualnie uczę, bo jak widzę to na innych blogach to w sumie za każdym razem stwierdzam, że to takie słabeeee.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz