sobota, 1 lutego 2014

hold the line.

Jest dobrze, jest ciepło, boże, jak mi ciepło. Nie marzną mi łapki, nie marzną mi stopy, jest dosko. Uroki powrotów. Właśnie. Jeżeli jesteśmy w temacie powrotów. Mój pociąg ze stolicy kraju naszego nad Wisłą, który dowieźć miał mnie w rodzinne strony, na starcie zaliczył spóźnienie. Znaczy w Warszawie. Jechał z Warszawy, żeby była jasność, no. Najpierw 15 minut, potem 30, finalnie 45. I w zasadzie, wcale mi to spóźnienie nie przeszkadzało. Wiem - szok, niedowierzanie. Ale PKP spisało się na medal. Dostałam za darmoszkię dowolną herbatkę i prince polo. Serio prince polo. Jak łatwo mnie przekupić jezusku, wystarczą słodycze. To naprawdę straszne, ale nutella ta 640g, załatwia każdą sprawę. Serio serio. (To takie info, jakby ktoś potrzebował). Jak sprawa jest mniejsza, to mniejsza nutella should work too. PKP, wybaczam Ci spóźniony pociąg, it's official.

Dwa. Filmy. Namiętnie oglądamy ostatnio z M. westerny, spaghetti westerny i westerny z Clintem Eastwoodem, a zanosi się też na duże ilości Johna Wayne'a. Jaram się, srsly. Westerny się w dzieciństwie wydają takie nudne, a jak człowiek starszy, to ojezu jakie to dobre. Polecam "The Outlaw Josey Wales", z takich ostatnich, które oglądałam. Dużo mogłabym polecić, ale wystarczy właściwie wstukać na imdb listę najwyżej ocenianych westernów. I oglądać od góry, tak. WARTO.

No. Muszę iść do biedry, rzucili fajne kosmetyki (przydatne info), mam ochotę na parę badziewi do włosów. Hoho. Dobra, to na tyle dziś, pozdro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz