Cały dzień jestem dziś głodna. Dopadła mnie nieposkromiona gastrofaza, nawet teraz czuję, że mój żołądek jest pusty, mimo, że na kolację zjadłam porządną parówę (ponad 60% mięsa, to już nie byle co!).
Ze śmiesznych rzeczy, to o poranku telefony postanowiły mnie budzić w miarowych odstępach. Najpierw (po godzinie 8) słyszę, że komóra mi brzęczy - to mama, że "burza idzie ojezu zamknij okna". No dobra, w sumie racja, zamknęłam. Burzy nie było - pogrzmiało, pogrzmiało, ale nie padało. Dalej sobie śpię. I ZNOWU TELEFON. Tym razem stacjonarny.
Ja (zaspana nieziemsko): Eeeee, halo?
Kobieta w słuchawce: Yyyy, dzień dobry, czy blablabla <tu bełkot>.
Ja: Czy może pani powtórzyć?
Kobieta: Eeeee, nie. Pomyłka, przepraszam, do widzenia. <trzask słuchawki>
Ja: A, no kurwa, proszę.
Poszłam spać dalej. I co nagle słyszę? Jakieś śpiewy. Tego było za wiele i musiałam wstać. Eh, co za los. Zaraz będę grać mocno w Pizza Connection 2 (to była dopiero gra), także ten. No. Dobranoc :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz