niedziela, 20 listopada 2011

wszyscy jesteśmy hipsterami.

Tak mógłby brzmieć nowy tytuł filmu Marka Koterskiego. Chociaż on teraz kręci jakiś badziew (jak na ten przykład "Baby są jakieś cośtam"). W sumie nie oglądałam, może nie powinnam tak pisać, ale swoją droga plakat tego filmu był straszny. CYCKI. Kurde, serio? Kogokolwiek to jeszcze rusza, oprócz nie wiem, dwunastoletnich chłopaczków? Dobra, koniec randomowego hejtu.

Jesień wprowadza mnie w jakiś stan przygnębienia. Jak siedzę sobie tak sama po południu albo wieczorem to mi smutno. Jeżeli nie jestem mocno zmęczona i zrobię niewiele konstruktywnych rzeczy to wpadam w taki olbrzymi dół. I tak. Ani się nie ogarnę i niczego nie zrobię, ani sobie nie odpocznę. Do kitu. Boli mnie od tego wszystkiego głowa.


Ze śmiesznych rzeczy, szyłam sobie wczoraj świńskie nóżki. Szycie jest w sumie fajne.


No, ogólnie dokonałam zakupu ostatnio jakiejś extra strong herbaty i ta herbata jest naprawdę extra strong. W sumie nie piłam nigdy aż takiej siekiery. Ale cieszę się. Nie ma nic lepszego od mocnego kopa o poranku. Jak już uda mi się zwlec z łóżka, to na kawę zwykle nie mam ochoty. A na herbatę - jak najbardziej!


No i mam ochotę upiec coś fajnego. Jakieś ciasto, jakieś muffinki, ciasteczka... No ale nie zrobię tego, bo potem będę musiała zjeść te słodkości (i będę gruba i brzydka). W planach  mam kandyzowane pomarańcze w czekoladzie. Niech tylko zacznie się sezon cytrusowy!


Ostatnio w ogóle rzucił mi się w oczy filmowy news. Chodzi o
"Wuthering Heights" na podstawie powieści Emily Bronte. Bardzo, bardzo chcę to obejrzeć. W Polsce premiera niby pod koniec marca (na zachodzie była we wrześniu, swoją drogą zastanawia mnie skąd się biorą takie duże opóźnienia), nawet do kina bym poszła na to chętnie. Co jest dosyć epickie i nastawia mnie jeszcze bardziej ochoczo, to fakt, że Mumfordzi nagrali 2 kawałki do "Wichrowych Wzgórz". Serio, kiedy oglądam poniższy trailer to chcę mocno obejrzeć ten film.



Swoją drogą, pamiętam, że książka o tym samym tytule mocno mnie zaskoczyła swego czasu. Pozytywnie rzecz jasna. Szczerze przyznam, że spodziewałam się, że "Wuthering Heights" będą sobie takim jakimś klasycznym romansidełkiem (nie żebym ich nie lubiła), a tu taka niespodzianka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz