wtorek, 13 marca 2012

tabadam.

Mmmm, tak. Feels good, man. Zaraz osiągnę wymarzoną chwilę spokoju. To znaczy już jutro, ale na chwilę obecną nie ma już spiny. 
W sumie to do napisania tutaj czegokolwiek natchnęła mnie, a jakże, kolejna rzecz, która mnie irytuje. No nie mogło być inaczej (dzień bez hejtu, to dzień stracony). Otóż. Niesamowicie nie mogę pojąć jednego zjawiska w blogowym półświatku. Co jakiś czas natykam się na blogi studentek medycyny. Generalnie tak, studentek, żadnego wkurwiającego studenta płci męskiej jeszcze nie czytałam. No i te blogowe studentki piszą o swoim ah i oh studenckim życiu na lekarskim. Że to one paniami doktór będą, że ojezu ile to się uczą, i jakie te przedkliniczne przedmioty beznadziejne. Swoją drogą, nie wiem jak chcą się uczyć/robić cokolwiek klinicznego bez znajomości jakichśtam podstaw. No ale to jest temat na osobny elaborat. Taa. Dalej. Opisują swoje studenckie przygody na oddziałach, że to niby takie wow i niesamowite, że one na oddziałach cośtam widzą i robią, jak panie doktor. No kurde blaszka, niesamowite historie. Całe 2 tygodnie zajęć na oddziale i tyle wiedzy, tyle doświadczeń. Niebywałe. Nie no można sobie napisać czasem że coś się działo ciekawego, i tak dalej, ale no cóż, będąc marnym studencikiem to co można wiedzieć o życiu? Mierzi mnie jakoś, że ludzie, którzy jeszcze nie mają do końca pojęcia, jak to wszystko wygląda przez takie historyjki chcą pokazać jacy są fajni. I oboże, jeszcze te stetoskopy na szyjach. EJ PATRZCIE JESTĘ DOKTÓR, MAM STETOSKOP. (To nic, że mi akurat niepotrzebny, ale na szyi noszę, patrzcie wszyscy!) 
A może to tylko mój kompleks niższości. 
I tak naprawdę kocham ludzi, są wspaniali. 

1 komentarz: