czwartek, 8 września 2011

marazm i smutne książki.

Eh, marazm. Opuściły mnie siły zupełnie. Jest mi zimno, chce mi się spać, ale z drugiej strony  nie chcę spać. Poza tym męczy mnie ogromne pragnienie czekolady i to cały dzień. Aż pochłonęłam z 6 kawałków. Drażni mnie każdy głośniejszy dźwięk. No i moja stopa nadal jest spuchnięta. Głupia.

Poza tym skończyłam czytać "Krainę Chichów". Książka jest dobra, ale nie mogę powiedzieć, że mnie zaskoczyła, tak jak mi zapowiadano, że mnie zaskoczy. Jakoś tak. I znowu umieranie. Umieranie w książkach. Chyba w każdej książce, którą przeczytałam tego lata (a nie było ich mało), ktoś umierał. I to ktoś, kto nie powinien umrzeć. Ogólnie rzecz biorąc, mam już dosyć smutnych zakończeń książek. Czemu nie ma powieści dla dorosłych, w których nie ma umierania? Chociaż w sumie czytałam jakoś ostatnio bodajże "Pałac Północy" skierowany raczej do młodszych czytelników i tam też pełno śmierci. I smutne zakończenia. Nie chcę już smutnych zakończeń. Życie przecież takie nie jest...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz