poniedziałek, 19 września 2011

oseh shalom!

Obudził się we mnie pisarski zapał. Piję kawę i zjadam rzodkiewki, i jakoś tak mnie natchnęło. A i w sumie mam o czym pisać. No więc, do rzeczy.

Wczoraj w mym małym skromnym miasteczku miał miejsce fajny bardzo koncert. Z okazji tak zwanego "Festiwalu Kultury Żydowskiej" (już na zakończenie) grał u nas klezmer band o jakże uroczej nazwie "Shalom". No ja nie mogłam przegapić takiej okazji. No i niedzielnym popołudniem udałam się do internatowej stołówki, swoją drogą całkiem ładnie przybranej. Przyznam szczerze, że przyszło więcej osób niż się spodziewałam. Inna sprawa, że średnia wieku była dosyć wysoka. Ekhm. Cóż, młodzi ludzie nie są jak widać zainteresowani takimi wydarzeniami. Tak. Zanim przejdę do hejtu (a jakże, bez niego się nie obejdzie), to się trochę pozachwycam. Ogólnie bardzo mi się podobało. Instrumenty były cztery (kontrabas, akordeon, klarnet i skrzypce - można się tego spodziewać, zważywszy, że to muzyka żydowska), wokalistów dwóch - pan i pani. Największe wrażenie wywarł na mnie pan skrzypek. Był po prostu fenomenalny. Serio. No dobra. To teraz hejt. Skierowany niestety w stronę publiki. Zawsze mi wstyd w takich momentach za tych ludzi. Po pierwsze, jaki ma sens przyprowadzanie dzieci do lat 8 na taki koncert? No dobra, jeżeli siedzą sobie i są grzeczne, to ja nie mam żadnego "ale". Jednak w momencie kiedy biegają dookoła publiczności i NIKT nie zwraca im uwagi to coś jest nie tak. A jak już nie biegają, to siedzą z tyłu i krzyczą. Trochę przeginka. Druga sprawa - telefony komórkowe. Naprawdę, nie wiem czy są jeszcze jacyś ludzie, którzy nie mają świadomości, że telefony się wyłącza przed koncertami (takimi jak ten - kameralnymi), spektaklami, w kinie. Okazuje się że są, albo po prostu ignorują tę podstawową w dzisiejszych czasach zasadę dobrego wychowania. Dodatkowo, zamiast natychmiastowo wyłączyć dzwoniący telefon, to przeciskają się z nim do wyjścia (oczywiście dźwięk włączony, telefon gra, świetnie). Litości. No dobra, trzecia sprawa. APARATY FOTOGRAFICZNE. W wielu słuchaczach odzywa się żyłka fotografa, kiedy zespół zaczyna. No zdjęcia zrobione znad głów widowni nie będą szczytem artyzmu na pewno. O ile w ogóle będzie na nich coś widać. Pytam: po co? Dobra, koniec hejtu. Po prostu te kilka rzeczy znacząco rozpraszało moją uwagę i jakoś nie mogę przeboleć, że ludzie mogą się tak zachowywać. No ale... i tak, koncert zaliczam do bardziej udanych małomiasteczkowych wydarzeń :)

Okej. Ogólnie to kończą mi się wakacje - został tylko tydzień. I spędzam go ekhm, oddając się powiedzmy nerdzeniu. Mój M. popłynął sobie na jakiejś łajbie w siną dal, więc no cóż mam robić. Z rekomendacji brata mam śmiesznego, rzekłabym nietypowego erpega. Puzzle Quest 2. Taaak. Połączenie logicznej układanki (takiej co to trzeba ułożyć 3 klejnoty tego samego koloru w rządku) i klasycznej gry rpg. Faaaajne! Poza tym eh, wstyd się przyznać planuję zainstalować Simsy 3. Nie wiem jeszcze czy to zrobię, ale no... Noszę się z tym zamiarem. Trochę wstyd.

I z tym pisarskim zacięciem idę stworzyć jakiś artykuł potrzebny rodzicielce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz